NIEZAPOMINAJKA

Na dzisiejsze Święto Niezapominajki piękną pogodą zostaliśmy wypędzeni z warsztatowych murów nad zalew w Borowej Górze. Początkowo całe trybuny wokół sceny były zajęte co do jednego miejsca. Z czasem jednak, po występach kolejnych grup, widownia pustoszała, bo uczestnicy odchodzili wyżej do innych zabaw.

Drużyny dziecięce bardzo ładnie tańczyły ciekawe i trudne, jak na maluchów, układy choreograficzne. Tylko szkoda, że na bieżąco nie spisywałem dokładnie, co , jaka drużyna wykonywała. Wiem, że jedna z drużyn pokusiła się o taniec do muzyki poważnej. Nie pamiętam właśnie co to było za Bolero, Sen Nocy Letniej, czy inny Taniec z Szablami? Fakt, że w całości wyszło wyśmienicie.

Za dużo było wrażeń, żeby spamiętać. Za szybko wszystko działo się, żeby na bieżąco spisywać. Zbyt duże wrażenie występy odegrały, przynajmniej na mnie, żeby je teraz rzetelnie skatalogować.

I tak już pod koniec, bodajże jako przedostatnia grupa, został wyczytany team Warsztatowy.

Na gorąco reżyserka występu wkleiła mnie na sam początek naszego przedstawienia. Odczytałem wiersz "Niezapominajka", który napisałem dwa dni temu, specjalnie na zlecenie reżyserki.

 

Ku środowiska ochronie

Zanurzmy stopy i dłonie 

W ekologicznym działaniu, 

W zdrowym, zielonym śniadaniu.

W sadzeniu drzewek w szkółkach

Jak na sklepowych półkach,

W budowaniu tlenu fabryki.

To środowiska okrzyki.

Ku środowiska odbudowie

Zadbajmy o nasze zdrowie,

Zadbajmy o przyszłość dzieci,

Nie twórzmy już góry śmieci.

Nie wycinajmy lasu,

Nie róbmy wiele hałasu,

Zdrowia z dymem nie puszczajmy,

O Krystaliczną wodę dbajmy.

 

Po mojej recytacji, bez dłuższego czekania, przyszła kolej na występ naszej grupy teatralnej.

Wszystko byłoby dobrze, gdybym wrócił na widownię zaraz po swoim odczycie, a tak zostałem na scenie i nie widziałem występu grupy okiem widza.Zostałem na poziomie suflera i kątem ucha mogłem tylko próbować spamiętać coś z występu. Jednak nawet na gorąco w warsztacie, nie przetaczają mi się obrazy naszej "akademii".

Nie tylko ja byłem niejako z marszu wpisany w występ, bo i Asia zaskoczona była obrotem spraw. Niemniej jednak, obyci ze sceną, poradziliśmy sobie.

Kilka razy - już pod koniec- deszcz próbował zniweczyć zabawę.Stłoczeni pod jednym "kramem" obserwowaliśmy rozchodzących się ludzi. Aż wreszcie Stanisław przyprowadził dyliżans bliżej grupy i uciekliśmy z "pola bitwy".

Write a comment

Comments: 0