Wielkanocne Śniadanie

I znowu dzień przepiękny. Choć Asia wzięła dziś wolne, z trudem, ale sprostaliśmy Wielkanocnemu śniadaniu. Pod kierownictwem Marzenki ugotowany został kocioł żurku. Ja dziś wystroiłem się w garnitur, przez co moja pomoc była ograniczona, słowna, ewentualnie służyłem duchowym wsparciem. I mimo braku plecaka, który łapie za nogi, jakoś dziwnie, za szybko wstając od stołu przewróciłem się. Wykonałem niepełnosprawną woltę i tylko delikatnie upadłem na plecy. Dlatego dalej mogłem tylko przyglądać się kucharzeniu. Ostatecznie żurek wyszedł wyśmienity, więc tylko patrzyłem tęsknymi oczyma na garnek i mówiłem, że jakby miało zostać to chętnie przyjmę pod opiekę. Tak kilka razy fatygowałem Anię. Po żurku na stole już czekała warzywna sałatka majonezowa, którą z mniejszym rozmachem popychałem chlebem, bo w kolejce czekała jeszcze babka. I nie wiem, czy wybaczalny jest grzech obżarstwa w przededniu świąt, ale gdyby miało zostać, to grzech marnotrawstwa jest chyba cięższy? Oczekując żurku dostaliśmy ufarbowane jajka do dalszego strojenia. Narysowałem cztery etapy drogi krzyżowej na jednym jajku, a na drugim tylko wyobrażenie Jezusa. Wychodząc z Ośrodka i jadąc w busie pilnowałem, by nie zgnieść kieszeni. Jednak, gdy przestąpiłem próg domu, zapomniałem o skarbach, w pośpiechu zdjąłem marynarkę i rzuciłem w kąt. Znów, jak niegdyś talerze, tym razem jajko nie wytrzymało napięcia akcji…

Write a comment

Comments: 0