Pierwszy podmuch lata nad zalewem w Umrze

Dziś aż trudno pozbierać wrażenia,choć z rana miałem lekkiego cykora,czy przypadkiem plany nie zmieniły się w radykalny sposób,bo wydawało mi się trochę za długie czekanie.Myślałem,że będzie zbiórka na Belnie i dopiero wyjazd.Jak się okazało,gdy przyjechał dyliżans po mnie przed 10,pierwsza tura "kuracjuszy"już rozbijała obozowisko nad zalewem w Umerze, już rozpalała grilla i piekła kiełbaski.

Na początek,w celu pozbierania myśli,zagrałem partyjkę w szachy z Asią.Jeszcze przed końcem rozgrywki dotarła do nas kiełbaska,którą musieliśmy pokonać.Bitwa chwilowo przerwana,dokończona została po napełnieniu brzuchów.

Choć nie umiem pływać,zaraz potem pociągnęło mnie do wody.Najpierw na krótki spacerek brzegiem w towarzystwie Pauliny,by chwilę później wrócić do obozu i skusić Anię na głębsze wyjście i zanurzyć w wodzie więcej.W asekuracji mogłem wyjść na rękach,unosząc nogi na powierzchni,bądź ruszać,jakbym pływał.Bardzo podobało mi się parodiowanie krokodyla.Podchodziłem tak na pięściach do brzegu,gdzie siedzieć można z głową na wierzchu,obracałem się kilkakrotnie wokół własnej osi,niczym polujący krokodyl.Ania poprowadzała mnie trochę i sama popływała ze śmiechem na ustach,bowiem nie miała ubrania na zmianę.Fajnie wyglądała,wynurzając się w "kombinezonie"(ciemnym ubraniu),niczym płetwonurek.Spontaniczność to podstawa.Następnie pani psycholog,skuszona "falami" wskoczyła do nas za dobrym przykładem Ani.W miarę rozwijających się akcji do wody weszła pogromczyni krokodyli,czyli Marzenka.Za nią Karol,Natalia i Damian.

Na szczęście nikt nie musiał prezentować umiejętności robienia sztucznego oddychania i sam nie musiałem służyć za fantoma...

Harmonię pięknego dnia zburzyło skandaliczne odnoszenie się Natalii do personelu.

Przez to w drodze powrotnej nie było wesołej atmosfery w busie.Po takim zestawie ćwiczeń przykleiłem się tylko do szyby i kimałem,z rzadka podnosząc powiekę,czy to mój przystanek.

Czuję się jakbym wrócił z basenu w sanatorium, z jednej strony nie mam siły, ale tyyyyle zapału i wiary w potęgę warsztatów.

Write a comment

Comments: 0