Święty Krzyż

O 10 przyjechałem z mamą na parking w Hucie Szklanej, gdzie zostawiliśmy samochód i piechotą, wzdłuż drogi wspinaliśmy się na Święty Krzyż. Na parkingu woźnica zbierał ochotników do podwiezienia, ale my-dzielini górale-podziękowaliśmy i poszli dalej ku górze. W połowie drogi zamiary okazały się większe niż siły. Ale ku naszej uciesze jechał ów wozak i jakby dla nas na furze miał dwa miejsca wolne. Jadąc prawą stroną zajechał niczzym kareta, z ofertą podwiezienia. I dobrze,że jednak zdecydowaliśmy się skorzystaćz rikszy, bo na szczycie, prócz  przeglądu świętokrzyskich chórów był również trening siłowy w zdobywaniu 45-metrowej wieży, w której ażurowe, aluminiowe schody zwężały się, aż doszły do na wpół drabiny, przed którą skapitulowałem.

Księżniczka musiałaby czekać na innego śmiałka.

Write a comment

Comments: 1