Eks-presja

Swój dzień, choć wcale nie planowany, zagospodarowałem co do minuty. Właściwie nie miałem dłuższych przestojów. Tylko szybkie zmiany.

Na sam początek dnia dotleniłem się ćwiczeniami na sali gimnastycznej. Nikt z podopiecznych nie dotrzymywał mi towarzystwa i już po półgodzinnej serii dałem za wygraną.

Przeniosłem się z ekwipunkiem na drugi front, do Piotrka.

Zdążyłem tylko postawić plecak przy "kościele" i już Asia zawołała na przerwę. Tak pięknie, równo ułożone talerzyki i widelce zwiastowały nadejście jednej z bardziej ulubionych domowych potraw: makaron ze szpinakiem.

Dalsze minuty pokierowały mnie do kościoła... Pomalowałem jego mury na kasztanowy kolor, ale ze względu na mało subtelny pędzelek w kilku miejscach za bardzo maznęło mi się...Moim zdaniem dodało to uroku rzeźbie. I zostawiłem taki kościół z poświatą.

Znowu na zakończenie dnia trafiłem do pracowni plastycznej - chyba dlatego,że jest najdalej od wejścia do budynku- gdzie ułożyłem trochę puzzli.

Write a comment

Comments: 0