Powolne zejście na Ziemię

Nie sądziłem,że aż takim przeżyciem, takim archeologicznym odciskiem bez mała na wieki odbije się wyprawa do Wysowej-Zdrój. Wciąż przeżywam tamten czas, jakby przed chwilą. Z trudem adaptuję się do nowej rzeczywistości-przecież tak mi znanej. Ale chyba musi się wszystko na nowo poukładać i tyle.

Zacząłem na nowo poznawać możliwości warsztatowe. Z nowym przesłaniem dla siebie, by nie być aż takim indywidualistą...Odrobina pokory, podporządkowania... I doznaję terapii w zupełnie innym wymiarze, mniej egoistycznym.

Dzień tradycyjnie rozpocząłem rozgrzewką na sali gimnastycznej. By następnie na dłużej zatrzymać się przy szyldzie...

Tuż przed obiadem dzięki ogromnemu zaangażowaniu opiekunów udało się przeprowadzić kilka prób jasełkowych. Na moje oko i ucho z każdym razem coraz sprawniej wychodziła nam próba...I jak na zupełnie amatorską trupę teatralną, już widzę światełko w tunelu, choć przed samą próbą miałem wątpliwości czy zdołamy wystartować.

Zmęczeni występami udaliśmy się na posiłek. Dziś Asia zaskoczyła nas kapustą z grochem, po której garnek został wylizany.

Dzień zakończyłem lądowaniem w sali plastycznej, gdzie powoli nabieram rozpędu w puzzlach. Obok z uśmiechem towarzyszył mi Bartek i na wyczucie pasował puzzle.

Write a comment

Comments: 0