Spotkanie po latach

Z rana, z normalną jak dla mnie niecierpliwością wyczekiwałem dyliżansu. Kiedy wreszcie podjechał i otworzyły się drzwi, oczom moim ukazała się niespodzianka... To jechała Marzena ...którą taką właśnie zapamiętałem, choć ostatni raz widziałem 20 lat temu. Oboje poznaliśmy się od razu. Widocznie i ja niewiele zmieniłem się. Już w busie złapaliśmy fazę, że co spojrzenie śmialiśmy się niepohamowanie.

W "warsztacie" oprowadziłem ją po komnatach... I fajnym zbiegiem okoliczności przydzielona została do "mojej" pracowni plastycznej... 

Musiałem jednak zapomnieć o spotkaniu, bo praktycznie od razu Piotrek zajął mi ręce i głowę szyldem. Przez moment towarzyszył mi Stanisław, który wygładzał i pogłębiał literki, żebym wiedział do czego równać... Dziś jednak nie miałem natchnienia na literowanie i całą swoją artystyczną złość wyładowałem na sercu. Już omal wystrugałem, jak artysta miał na myśli... Jednak jeszcze trochę muszę pogłębić. Ale brakło mi czasu. Jutro dalsza szermierka dłutem.

W przerwie południowej Piotrek i spółka przygotowali gęsiarkę kiełbasek duszonych w cebulce... Czym obudził we mnie smoka...

Gdy po 13 musiałem zmienić pracownię, znowu spotkałem Marzenę - w pracowni plastycznej, gdzie wzrokiem wskazała krzesło obok i śmiechom naszym nie było końca...

I oby tak dalej! 

 

Write a comment

Comments: 0