Terapia

Dzisiejszy poranek rozpoczął się nie zwyczajnie, bo niemal jak na badaniach komisji wojskowej stłoczeni zostaliśmy pod gabinetem kierowniczki, gdzie badała nas dr Beska. Byłem przedostatni w kolejce, a w ogóle wszedłem tam z marszu, prosto z szatni. Nie zdążyłem poukładać w głowie szufladek z możliwymi pytaniami i odpowiedziami i w sumie nie wiem na czym stanęło i jak pani doktor mnie podsumowała.

Gdy zszedłem z góry, już prawie przechwyciła mnie Karolina do pomocy w kuchni, gdy otwarte drzwi do "gabinetu" Piotrka zapraszały do siebie wydobywającym się stukaniem. Nie mogłem się oprzeć temu klimatowi. Usiadłem na podłodze przy swoim pieńku i wykuwałem okna do 12. Chwilami odpoczywałem, wyciągając się na podłodze, wychodziłem by zaczerpnąć powietrza, aż tu podczas jednej takiej przechadzki przechwyciła mnie Paulina. Poszedłem więc na półgodzinną serię ćwiczeń. Dziś tak krótko, bo wciąż nie daje mi spokoju rzeźba. Gdybym miał na tyle siły siedziałbym w pracowni bez ustanku, ale po pierwsze głowa, po drugie ręce i po trzecie nogi tak mi się napinały, że musiałem robić przerwy.

Na przerwę o 12 wyciągnęły mnie pierogi ruskie, w których przygotowywanie nawet chciałem się włączyć, ale widząc, że Karolina miała kilka par rąk do pomocy, zostałem przy moim drewienku.W sumie spod rąk kucharek wyszło dziś około 300 pierogów. Z czego część zjedliśmy,a resztę - na koniec zajęć- pomogłem przenieść ze stołów do kuchni, gdzie zostały ugotowane i schowane do lodówki na jutro.

Gdy już umęczony dniówką przemknąłem przez kuchnię w poszukiwaniu czegokolwiek "do posprzątania", trafiłem na kilka pierogów na zimno.

Dzisiejszy dzień zamknąłem w zasadzie na jednym stanowisku.

Nie wiem co by było,gdyby tej pracowni nie było. Częste wizyty niektórych podopiecznych wprowadzają wiele humoru i sprawiają, że wciąż tęsknię do powrotu.

Często jestem sam z szefem i prowadzimy ciekawe rozmowy. 

Write a comment

Comments: 0