Tydzień wyrwany z życia

Po tygodniowej przerwie z powodu choroby, w obowiązkach warsztatowych, choć już od kilku dni włączam się w ustalony rytm zajęć, powoli powracam do swoich zadań.

Poniedziałek 16 Luty zajęty ćwiczeniami i odnajdywaniem się w nowej rzeczywistości.Choć już powinno mnie nie dziwić skąpe towarzystwo ze względu na turnus w Polanice, jakoś i tak brakuje gwaru w pracowniach, ruchu na korytarzu, a najbardziej brakuje mi Piotra, którego pracownia przez jego zsyłkę, jest nie czynna i nie mogę kończyć rzeźby.

Wtorek 17 Luty niby już rytm przywrócony, bo ćwiczenia zdominowały mój ranek, ale takie nie do końca wyczerpane, bo zapomniałem ściągi, czyli zeszytu z ćwiczeniami i musiałem improwizować, albo w części wrócić do poprzedniego zestawu ćwiczeń, który mam rozpisany na kartce i naklejony na ścianę...Po zajęciach gimnastycznych skierowałem kroki do pracowni plastycznej... Po drodze nie omieszkałem zajrzeć do pustej pracowni stolarskiej, gdzie mój pieniek czeka na dalszą obróbkę. Ale z powodu nieobecności instruktora mogłem tylko sprawdzić,czy wszystko stoi na miejscu i z żalem że jeszcze nie mogę tam działać, przejść na kolejny front, na którym czekała na mnie bomba kasetowa, czyli pudełeczko szpilek i jajko do cekinowania.

O 11.30 przerwa obiadowa na zupkę pomidorową... "Praca" z Magdą nad gazetką i dzień zleciał pędem...

Środa 18 Luty Dziwny dzień.Gdybym mógł wrócić się do poranka i zacząć go od nowa z pewnością jakoś ciekawiej spędziłbym dzionek. A tak zostało mgliste wspomnienie nieporozumień....

Po tygodniowej przerwie z powodu choroby, w obowiązkach warsztatowych, choć już od kilku dni włączam się w ustalony rytm zajęć, powoli powracam do swoich zadań.

Poniedziałek 16 Luty zajęty ćwiczeniami i odnajdywaniem się w nowej rzeczywistości.Choć już powinno mnie nie dziwić skąpe towarzystwo ze względu na turnus w Polanice, jakoś i tak brakuje gwaru w pracowniach, ruchu na korytarzu, a najbardziej brakuje mi Piotra, którego pracownia przez jego zsyłkę, jest nie czynna i nie mogę kończyć rzeźby.

Wtorek 17 Luty niby już rytm przywrócony, bo ćwiczenia zdominowały mój ranek, ale takie nie do końca wyczerpane, bo zapomniałem ściągi, czyli zeszytu z ćwiczeniami i musiałem improwizować, albo w części wrócić do poprzedniego zestawu ćwiczeń, który mam rozpisany na kartce i naklejony na ścianę...Po zajęciach gimnastycznych skierowałem kroki do pracowni plastycznej... Po drodze nie omieszkałem zajrzeć do pustej pracowni stolarskiej, gdzie mój pieniek czeka na dalszą obróbkę. Ale z powodu nieobecności instruktora mogłem tylko sprawdzić,czy wszystko stoi na miejscu i z żalem że jeszcze nie mogę tam działać, przejść na kolejny front, na którym czekała na mnie bomba kasetowa, czyli pudełeczko szpilek i jajko do cekinowania.

O 11.30 przerwa obiadowa na zupkę pomidorową... "Praca" z Magdą nad gazetką i dzień zleciał pędem...

Środa 18 Luty Dziwny dzień.Gdybym mógł wrócić się do poranka i zacząć go od nowa z pewnością jakoś ciekawiej spędziłbym dzionek. A tak zostało mgliste wspomnienie nieporozumień....

Write a comment

Comments: 0